Na zdjęciu grafika dot. kapryśnej pogody w trakcie lata w Polsce
W badaniu Europejskiego Banku Inwestycyjnego aż 83% Polaków potwierdziło, że w ostatnich latach doświadczyło ekstremalnych zjawisk pogodowych. Susza znalazła się na liście wspomnień niemal co drugiej osoby. Coraz powszechniejsze jest przekonanie, że zmieniający się klimat wymusi nowe podejście do życia codziennego. Dlatego rośnie znaczenie przemyślanego korzystania z wody – nie tylko w ujęciu jednostkowym, ale również w skali całych wspólnot. Jedynie wtedy uda się stawić czoła kolejnym wyzwaniom.
Wakacyjne miesiące sprzed dekad kojarzyły się z równowagą. Bywało gorąco, ale nie brakowało chłodniejszych dni. Deszcz również się zdarzał, lecz zwykle był spokojny, łagodny i rozłożony w czasie – dokładnie taki, jakiego potrzebuje gleba. Burze, jeśli już występowały, nie były aż tak częste ani destrukcyjne. Tymczasem dziś pogoda latem przypomina ciąg wyzwań: fale upałów trwające wiele dni przeplatają się z nagłymi, intensywnymi ulewami. Potrafi spaść tyle deszczu w godzinę, ile kiedyś w ciągu kilku dni.
Za te zmiany odpowiada wzrost temperatury atmosfery. Im cieplejsze powietrze, tym więcej wilgoci może zatrzymać, a to oznacza więcej energii w systemie pogodowym. Ta energia w odpowiednich warunkach prowadzi do nagłych, silnych opadów. Dodatkowo przesunięcia w układach atmosferycznych sprzyjają powstawaniu długotrwałych stref wysokiego ciśnienia, które odcinają dopływ wilgotnych mas powietrza – i susza gotowa. Coraz częściej mamy do czynienia z pogodą, która balansuje między skrajnościami.
Choć wydaje się, że letnie ulewy powinny przynieść ulgę wysuszonej ziemi, rzeczywistość jest inna. Problemem nie jest brak deszczu w ujęciu rocznym, ale to, jak wygląda sam opad oraz co dzieje się z wodą po jego wystąpieniu. Kiedy na powierzchnię spada intensywny deszcz, gleba często nie ma szansy go przyjąć. Woda spływa po chodnikach i jezdniach, zwłaszcza w gęsto zabudowanych obszarach, gdzie powierzchnie nie przepuszczają wilgoci. Zamiast zasilić lokalne zasoby, woda natychmiast trafia do kanalizacji, potem do rzek, a ostatecznie do morza.
Taka sytuacja to nie jednostkowy problem, to kwestia szerszego systemu. Jak wynika z danych Najwyższej Izby Kontroli, Polska gromadzi jedynie około 6,5% rocznego odpływu rzecznego. Dla porównania – w Hiszpanii, która również boryka się z suszami, ten odsetek przekracza 40%. Oznacza to, że nasza infrastruktura nadal nie jest gotowa na efektywne zarządzanie opadami w miejscu ich występowania. A to przekłada się na pogłębianie się lokalnych deficytów wody.
Niewystarczająca retencja wody to tylko część problemu. Drugim, równie istotnym wyzwaniem, jest nasze codzienne zapotrzebowanie na wodę, w tym ta, której zużycia na co dzień nie widać. Każdy produkt, który trafia do naszych rąk, niesie za sobą ogromne zużycie tego zasobu. Mowa tu o tzw. śladzie wodnym, czyli ilości wody wykorzystanej w całym procesie wytwarzania – od uprawy surowców po produkcję i transport.
Średnie domowe zużycie wody przez jednego mieszkańca Polski wynosi między 100 a 150 litrów dziennie. To jednak tylko wierzchołek znacznie większego zużycia. Produkcja kilograma wołowiny pochłania około 15 tysięcy litrów wody, z czego znaczna część trafia na pola uprawne przeznaczone na paszę. Bawełniana koszulka wymaga zużycia nawet 2700 litrów, a przygotowanie jednej filiżanki kawy to kolejne 140 litrów.
Zrozumienie tych zależności pomaga inaczej spojrzeć na codzienne wybory. Im większa konsumpcja, tym większy nacisk na lokalne zasoby wodne. W Polsce, gdzie susze stają się coraz częstsze, nasze przyzwyczajenia zakupowe i styl życia tylko pogłębiają problem. Dlatego warto świadomie podchodzić do tego, co kupujemy, i jak gospodarujemy zasobami.
Jednym z najbardziej efektywnych sposobów reagowania na marnotrawstwo wody deszczowej jest tzw. mała retencja, czyli wszystkie inicjatywy, które pomagają zatrzymać opad w miejscu jego wystąpienia. Takie rozwiązania nie muszą być realizowane centralnie – świetnie sprawdzają się również lokalnie, np. w szkołach, na osiedlach mieszkaniowych czy w otoczeniu bloków. Woda zebrana w czasie deszczu może zostać ponownie użyta, zamiast natychmiast trafiać do kanalizacji.
Jakie formy takich działań można wdrożyć, by zatrzymać deszczówkę tam, gdzie spada?
Choć lokalne działania mają ogromne znaczenie, skala zmian wymaga również zaangażowania miast i gmin. To właśnie samorządy mogą wprowadzać zmiany o szerokim zasięgu – planować przestrzeń miejską w taki sposób, by lepiej zatrzymywała wodę i była bardziej odporna na skutki intensywnych opadów oraz długotrwałych susz.
Władze lokalne mają konkretne narzędzia, które mogą wykorzystać:
Dzięki takiemu podejściu możliwe jest nie tylko łagodzenie skutków suszy, ale również zmniejszenie ryzyka powodzi błyskawicznych, które coraz częściej towarzyszą nawalnym deszczom.
Zmiany klimatyczne nie dzieją się tylko na poziomie globalnym – ich skutki odczuwamy też w naszych kuchniach, łazienkach i ogródkach. Ograniczenie zużycia wody może zacząć się od prostych kroków, które nie wymagają dużych inwestycji. Co warto wprowadzić na początek?
Deszcz pada za darmo, wystarczy nauczyć się go wykorzystywać. Najłatwiejszym sposobem jest ustawienie pojemnika pod rynną. Taka woda nadaje się idealnie do podlewania roślin – nie zawiera chloru, jest miękka i korzystna dla ogrodu.
Dla tych, którzy chcą pójść o krok dalej, możliwe jest zamontowanie całych systemów retencyjnych podłączonych do dachu. Mogą one gromadzić wodę nie tylko w zbiornikach naziemnych, ale także podziemnych. Zapas można wykorzystać nie tylko w ogrodzie, ale również przy pracach gospodarczych, np. do mycia auta czy podlewania szklarni.
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, przeczytaj artykuł o tym, jak zagospodarować deszczówkę.
Skutki zmian klimatycznych obserwujemy każdego lata – ulewy niszczące miejską infrastrukturę, susze zagrażające plonom. Te zjawiska nie są już wyjątkiem, ale nową rzeczywistością. Aby uniknąć poważniejszych problemów w kolejnych sezonach, trzeba działać wspólnie, od pojedynczych mieszkańców po instytucje publiczne.
Państwowe strategie i decyzje samorządów mają ogromne znaczenie, ale nie powinny zastępować odpowiedzialności codziennej. Każda osoba może dołożyć swoją cegiełkę, zmieniając nawyki, oszczędzając wodę i inwestując w rozwiązania retencyjne. Nawet niewielka ilość zatrzymanej deszczówki czy litr wody mniej w kranie ma realne znaczenie. Wspólne wysiłki tworzą efekt, który działa i który jest potrzebny już teraz.
Źródła:
Artykuł przygotowany przy współpracy z partnerem serwisu.